W sobotę Komorowski wziął udział w mszy polowej w Ossowie i uroczystościach związanych z 90. rocznicą Bitwy Warszawskiej. Przez kilka godzin siedział w garniturze i pod krawatem w temperaturze dochodzącej w słońcu do 40 stopni! Nie mógł nawet napić się szklanki zimnej wody!
Nic dziwnego, że pot dosłownie lał się z niego strumieniami! Jedyne co mógł zrobić, to obcierać się chustką.
Lekarze kardiolodzy nie mogą zrozumieć, że nikt z otoczenia głowy państwa nie poszedł po rozum do głowy. - Przebywanie na słońcu podczas upałów to skrajna nieodpowiedzialność. Takie upały mogą zagrozić zdrowiu i życiu osoby zdrowej. A co dopiero komuś, kto ma problemy kardiologiczne - zwraca uwagę znany kardiochirurg prof. Kazimierz Suwalski. Profesor tłumaczy, że pocąc się, organizm próbuje się schłodzić. - Tyle że podczas wydalania wody dochodzi do zagęszczenia krwi i do zatorowości. Konsekwencją mogą być utrata przytomności, a także udar mózgu bądź zaburzenia pracy serca. Z wodą tracimy przecież dużo potasu, który poprawia kurczliwość serca i zapobiega zaburzeniom jego rytmu - mówi profesor. Zaleca wszystkim unikać palącego słońca, a tym, którzy muszą je znosić, pić co najmniej 1,5 litra lekko osolonej wody.
Niestety, organizatorzy uroczystości nie zadbali o to, żeby prezydent i inni ważni goście siedzieli w cieniu. Tak jak i nie zadbał o Komorowskiego ktoś, kto doradzał mu, jaką koszulę i jaki garnitur założyć na te upały...